Europa przeżywa w tych dniach niespotykany wcześniej napływ
emigrantów. Z krajów muzułmańskich ciągną do nas nieprzebrane tłumy
bliżej niezidentyfikowanych osobników w towarzystwie kobiet i dzieci.
Jedni nazywają to ogromną katastrofą humanitarną, drudzy zastanawiają
się, czy tego niepokojącego zjawiska nie nazwać inwazją. Kraje
członkowskie Unii Europejskiej mają poważną zagwozdkę, jak podejść do
narastającego problemu uchodźstwa.
Ze zdumieniem słucha się wypowiedzi niektórych wcześniejszych
euroentuzjastów, którzy teraz uważają, że każdy kraj członkowski ma
prawo do niezależnej decyzji w sprawie liczby emigrantów przyjmowanych
na swoje terytorium. Jakie "swoje"? Cóż to za niekonsekwencja, panie i
panowie?! Skoro chciało się życia bez granic i na hura brało się unijne
dotacje, to teraz trzeba godnie dźwigać unijne ciężary. Uchodźcy z
północnej Afryki i Bliskiego Wschodu to wspólny problem całej Unii
Europejskiej. Jakże można było przez lata od Niemców na wszystko ciągnąć
kasę, a teraz mówić, że uchodźcy to ich problem, a nie nasz? Czyżby w
jakiejś gminie naiwnie myślano, że można wszystko porobić za unijne
pieniądze, a potem odwrócić się od Europy plecami i to wszystko mieć
tylko dla siebie?
Dużo poważniejszą sprawą jest duchowa ocena owych nadciągających do
Europy nieprzebranych tłumów. Biblia ukazuje prosty mechanizm na
przykładzie postępowania Boga względem Izraela. Uśmierzając swój gniew
Bóg obiecywał Izraelitom, że
bezpiecznie mieszkać będą na swojej ziemi i nikt ich nie będzie straszył [Ez 39,26].
Nie ujrzysz już ludu zuchwałego, ludu o niejasnej mowie, bełkoczącego niezrozumiałym językiem [Iz 33,19]. Natomiast w sytuacji, gdy trzeba było ich znowu dyscyplinować, czytamy:
Oto Ja sprowadzę na was, domu Izraela, naród z daleka - mówi Pan -
naród niezwyciężony, naród starodawny, naród, którego języka nie znasz i
nie rozumiesz tego, co on mówi. […] I zje twoje zbiory i twoją
żywność, pożre twoich synów i twoje córki; pożre twoje owce i twoje
bydło, pożre twoją winorośl i twoje drzewo figowe, zniszczy mieczem
twoje warownie, w których ty pokładasz nadzieję [Jr 5,15-17].
Dlatego
Ja oto sprowadzę na ciebie cudzoziemców, najsroższe narody; te dobędą
swoje miecze przeciwko wspaniałej twojej mądrości i zhańbią twoją
świetność [Ez 28,7].
W świetle Biblii widzę, że wielotysięczne tłumy wkraczające na
terytorium Europy, to nie jest zjawisko wyłącznie o charakterze
humanitarnym. Europejczykom wydaje się, że można odrzucić Boga,
pozamykać kościoły, powrócić do pogańskich obyczajów i żyć sobie długo i
szczęśliwie. Otóż nie można. Czy komuś będzie się to podobać, czy nie,
Bóg upomni się o cześć dla Siebie na terenie Europy. W jaki sposób można
na Starym Kontynencie przywrócić bojaźń Bożą? Bóg z pewnością wie, jak
to zrobić.
Dodajmy, że różnie można najechać i zdobyć kraj. Najczęściej jedzie się
czołgiem i z odbezpieczonym karabinem. Ale czy nie można w tym samym
celu przyjechać z pustym workiem i z dzieckiem na ręku?