Chrześcijanie
w każdym z dwudziestu stuleci historii Kościoła słyszeli donośny głos
Wielkiego Posłania. Pan Jezus powiedział: „Idźcie tedy i czyńcie
uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem…” (Mat.
28:19, 20).
To właśnie Pan Jezus powiedział: „Jak Ojciec mnie
posłał, tak i Ja was posyłam”, oraz „Idąc na cały świat, głoście
ewangelię wszystkiemu stworzeniu” (Jana 20:21; Mar. 16:15). Dając ten
nakaz, udzielił również zdolności do zastosowania się do niego i do
spełnienia tego zobowiązania. Wszyscy wierzący mają być zaangażowani w
to dzieło, z ewangelistami na czele. W ciągu dwudziestu wieków bardzo
ceniono pracę ewangelistów, polegającą na szerzeniu dobrej nowiny na
obszarach, na których poprzednio panowała ciemność.Pierwsi ewangeliściJeden
z pierwszych historyków chrześcijańskich, Euzebiusz, pisał o
podróżujących kaznodziejach, którzy w pierwszym wieku po
wniebowstąpieniu Jezusa zanosili ewangelię na rynki, do synagog, do
domów i amfiteatrów w całym imperium rzymskim, a czynili to z wielką
gorliwością płynącą z Ducha Świętego.
To grono ewangelistów
poszerzyło się w II i III wieku, bowiem skorzystali oni z politycznej
jedności imperium rzymskiego oraz z powszechnego posługiwania się greką
jako językiem, w którym prowadzono handel. Najsłynniejszym ewangelistą
był Chryzostom, który bardzo skutecznie ewangelizował Bliski Wschód.
Było też wielu innych, jak Grzegorz z Taumaturgii, który zaczął głosić w
Poncie, gdy w tym mieście był mały zalążek wierzących. W następnym
pokoleniu, w chwili jego śmierci, było tam już tylko kilkadziesiąt osób,
które nie były chrześcijanami.
W III wieku plemiona nomadów
dokonały inwazji na Europę, zaś chrześcijanie znaleźli się wśród
uprowadzonych przez nich jeńców. Ulfilas, potomek tych niewolników
ewangelizował Gotów i przetłumaczył na ich język Biblię, zaś na tych
terenach powstały chrześcijańskie zgromadzenia. Ewangeliści wywodzący
się z Gotów zanieśli z kolei ewangelię do barbarzyńskich plemion w
Europie. Pan w potężny sposób posłużył się jako swymi narzędziami takimi
mężami Bożymi, jak Cyprian z Kartaginy, czy Marcin z Tours we Francji,
co doprowadziło do zmiany biegu cywilizacji. Inni wyróżnili się swą
pracą, gdyż ewangelizowali całe narody. Dobrymi przykładami w tym
zakresie byli Beda i Augustyn w Anglii, Patryk w Irlandii, Kolumba w
Szkocji oraz Cuthbert w Skandynawii.
To smutne, że Kościół w
tamtych czasach często szedł na kompromis, był słaby i świecki.
Zewnętrzny rytuał zastąpił wewnętrzną więź z Bogiem, która jest istotą
chrześcijańskiego przeżycia. Czystości doktrynalnej nie uważano już za
coś najważniejszego. W takiej sytuacji w VII wieku powstał islam. Jego
wpływy szerzyły się błyskawicznie. Miecz służył zarówno szerzeniu islamu
jak i powstrzymywaniu go. Zastąpienie miecza Słowa mieczem wojowników i
głoszenia krwi Chrystusa przelewaniem krwi bliźnich nie posunęło
naprzód sprawy ewangelii. Taka lekcja płynie z wypraw krzyżowych.
Ani
wojenne krucjaty ani walka na słowa nie przyczyniały się do
pozyskiwania dusz dla Chrystusa. Franciszek z Asyżu i Rajmund Lull
starali się z miłością pozyskać muzułmanów dla Chrystusa. Kiedy
Franciszek głosił Chrystusa sułtanowi Egiptu w 1219 roku, muzułmański
monarcha powiedział: „Gdybym spotkał więcej chrześcijan podobnych do
ciebie, zostałbym chrześcijaninem.” Jednakże lud islamski nie zawsze
łaskawie przyjmował ewangelię. Lull podejmował rozpaczliwe wysiłki, by
ewangelizować Afrykanów, lecz odpłacono mu tym, że dwukrotnie był
deportowany; zaś podczas swej trzeciej podróży ewangelizacyjnej, w wieku
osiemdziesięciu lat został zabity przez ukamienowanie.
Społeczność,
w której łączy się kulturę z religią, trudniej jest pozyskać,
przynajmniej z ludzkiego punktu widzenia. Wybranym przez Boga środkiem
ewangelizacji jest wsparte modlitwą, cierpliwe i nacechowane miłością
dawanie świadectwa.
Pierwsi zachodni ewangeliściJan
Wiklif urodził się w XIV wieku w Richmond, w hrabstwie Yorkshire, w
Anglii. Znany jako „jutrzenka Reformacji”, nie tylko był pierwszym
tłumaczem Biblii na język angielski, ale również zorganizował
ewangelizację pogańskich mas w Anglii. Zgromadził grupę ‘ubogich
kaznodziejów” zwanych lolardami, którzy pełnili wędrowną służbę
kaznodziejską w Brytanii i poza nią, czytając Biblię i głosząc ewangelię
prostemu ludowi w języku zrozumiałym dla niego.
Wiklif wpłynął
na innych ludzi, na przykład na Jana Husa w Europie Wschodniej i na
Savonarolę we Włoszech. Savonarola pozyskał dziesiątki tysięcy ludzi dla
Chrystusa, lecz został zamęczony na śmierć przez powieszenie i spalenie
na placu miejskim we Florencji.
Reformacja i późniejsze czasyW
okresie Reformacji powstało wielu potężnych ewangelistów i nauczycieli
Biblii; słynni byli: Jan Kalwin, Marcin Luter, Ulrich Zwingli, Menno
Simons, John Smyth i John Knox. Jan Kalwin był mózgiem wielkiej wyprawy
ewangelizacyjnej do Francji w 1555 roku. Osiemdziesięciu ośmiu mężczyzn z
różnych warstw społecznych zostało posłanych do Francji, by
przeprowadzić ewangelizację; Kalwin i inni w Genewie wyposażyli ich w
duchowy pokarm i wyszkolili ich. Marcin Luter nazwał siebie „niegodnym
ewangelistą naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Zrównał Reformację z
ewangelizacją, mówiąc: „Jeżeli miałbym się chlubić, powinienem chlubić
się w Bogu, że jestem jednym z apostołów i ewangelistów na ziemiach
niemieckich, mimo, że diabeł oraz wszyscy jego biskupi i tyrani nie
chcą, żebym nim był.”
W XVII wieku, w dobie purytan, powołany do
głoszenia chrześcijanom i niezbawionym został John Bunyan z Bedford w
Anglii. Powiedział, że „setki ludzi przychodziło ze wszystkich stron, by
słuchać słowa” oraz, że ‘dziękował Bogu, iż dał mu pewną miarę
współczucia i litości dla ich dusz’. Zastanawiając się nad swoim
dziełem, powiedział, że „nie śmiał wypowiadać tego, co przyszło mu na
myśl, lecz szukał słowa od Boga, które by przemawiało do sumień mas
ludzkich, poruszało i budziło je”. Wyjaśnia: „głosiłem to, co czułem, co
mądrze czułem.”
To właśnie John’owi Bunyan’owi zawdzięczamy
najbardziej zachwycający i zarazem wymagający obraz ewangelisty. Słowa
te pochodzą z jego arcydzieła „Wędrówka pielgrzyma”, a ich fragment jest
wyryty na jego pomniku znajdującym się w centrum Bedford:
„Chrześcijanin ujrzał wiszący na ścianie obraz bardzo poważnego
człowieka; a oto jego postać. Miał oczy zwrócone ku niebu, najlepsza z
ksiąg była w jego ręku, prawo prawdy było wypisane na jego wargach, a
świat był za jego plecami. Stał jakby upraszając ludzi, a złota korona
wisiała nad jego głową.”
Dalej w „Wędrówce pielgrzyma”, gdy
Chrześcijanin przyszedł do domu Tłumacza, pokazano mu obraz ewangelisty:
„Mężczyzna przedstawiony na tym obrazie” – powiedział Tłumacz – „jest
jednym z tysiąca; może rodzić dzieci, rodzić w bólach dzieci i karmić
je, gdy się urodzą.”
Pomimo Reformacji i ery purytańskiej Kościół
w Europie stopniowo się zinstytucjonalizował i musiał zostać
wskrzeszony do życia w Panu Jezusie. Hrabia Nikolaus von Zinzendorf oraz
grupa Morawian stali się ewangelistami świata. Mówiono, że Morawianie
sprzedali się do niewoli, gdyż był to jedyny skuteczny sposób, by
dotrzeć z ewangelią do niewolników.
Osiemnastowieczne przebudzenieNastępnie
wyłonili się John i Charles Wesley’owie. Charles był zarówno potężnym
ewangelistą, jak i pisał chrześcijańskie hymny (ponad siedem tysięcy). W
swym własnym dzienniku umieścił swe hymny w kontekście codziennych
kaznodziejskich obowiązków, które obejmowały wiele podróży i codzienne
wygłaszanie czterech do pięciu kazań. Łączył masową ewangelizację z
duchowymi rozmowami i osobistymi spotkaniami w nocy.
John przede
wszystkim głosił ewangelię. Chociaż John powiedział: „moją parafią jest
świat”, po roku 1738 nie opuścił brzegów Brytanii. W ciągu
sześćdziesięciu lat wędrownej ewangelizacji John przejechał konno ponad
400 tysięcy kilometrów, wygłaszał kazania ponad 40 tysięcy razy, wraz z
grupą ewangelistów zmienił atmosferę panującą w narodzie i tryb jego
postępowania; setki tysięcy ludzi się nawróciło, tworzono zbory i
powstała denominacja.
W tym samym czasie ewangelista par
excellence, George Whitefield głosił i widział wielkie tego owoce w
Wielkiej Brytanii i w Ameryce Północnej. Inne godne uwagi nazwiska to
Thomas Coke, Francis Asbury, John Cennick, Howel Harris, Christmas
Evans, Daniel Rowland, Benjamin Ingham, William Grimshaw, John Nelson i
Amerykanin holenderskiego pochodzenia Theodore Frelinghuysen.
Ewangelistów Wesley’a nazwano ludźmi „poszukującymi dusz aż do utraty
tchu”.
J. C. Ryle tak się wypowiada o tych ewangelistach:
„Ci
ludzie, którzy pracowali na rzecz wyzwolenia… byli grupą niewielu
jednostek, w większości duchownych, których serc dotknął Bóg w tym samym
czasie, w różnych stronach kraju. Nie byli bogaci ani dobrze
ustosunkowani. Nie zostali wysunięci przez żaden Kościół, partię,
społeczność czy instytucję. Byli po prostu ludźmi, których poruszył i
postawił Bóg, by wykonywali Jego dzieło w stary, apostolski sposób, tak
iż stali się ewangelistami swych czasów. Nauczali jednego zbioru prawd.
Nauczali ich w jeden sposób, z żarem, autentyzmem, gorliwością, jako
ludzie w pełni przekonani co do nauki, którą głosili. Nauczali ich w
jednym duchu, zawsze nacechowanym miłością, współczuciem, i podobnie jak
Paweł, często z płaczem, ale zawsze odważnie, niezachwianie i bez lęku
przed ludźmi. Nauczali ich zgodnie z jednym planem, zawsze działając
ofensywnie; nie czekali, aż grzesznicy do nich przyjdą, ale szli i
szukali grzeszników, nie czekali bezczynnie, aż grzesznicy zaproponują,
że będą pokutować, lecz atakowali wyżyny bezbożności, jak ludzie
szturmujący wyłom, nie dając grzesznikom wytchnienia, jeśli ci trwali w
swych grzechach.”
W tym samym czasie za sprawą Jonathan’a
Edwards’a miało miejsce kolonialne przebudzenie w Nowej Anglii, zaś
wszędzie w Ameryce z wielkim skutkiem głoszona była ewangelia. Samuel
Davies głosił białym, Indianom i czarnoskórym w południowych stanach. Na
dwa lata przed nawróceniem John’a Wesley’a, Issac Watts, wielki
angielski ewangelikalny chrześcijanin, gdy usłyszał o przebudzeniu w
Nowej Anglii, napisał: „Od początków chrześcijaństwa nigdy nie
słyszeliśmy ani nie czytaliśmy o tego rodzaju wydarzeniu… stanowi ono
dla nas dalszą zachętę do tego, by się modlić i czekać, oraz mieć
nadzieję, że podobne ujawnienie Jego mocy może się zdarzyć pośród nas.”
Okazało się to zachętą dla George’a Whitefield’a, który w rezultacie
odbył ponad dwanaście wędrownych misji przez Atlantyk, pracując w Nowej
Anglii i w innych koloniach, gromadząc na jednym spotkaniu około 40
tysięcy ludzi.
Na dłuższą metę pozytywne następstwa
osiemnastowiecznego przebudzenia były ogromne, szeroko rozpowszechnione i
długotrwałe. W tym okresie ewangelizacji zarówno w Ameryce Północnej,
jak i w Wielkiej Brytanii podjęto przedsięwzięcia misjonarskie; zaś w
Wielkiej Brytanii miała miejsce fala reform społecznych zainicjowanych
przez ewangelikalnych chrześcijan, takich jak William Wilberforce
(zniesienie niewolnictwa), Lord Shaftesbury (reforma w zakresie
zatrudniania dzieci i praw obowiązujących fabryki), John Howard i
Elizabeth Fry (reforma więziennictwa), jak również Dr Barnardo i George
Muller (utworzenie sierocińców). Nawet utworzenie związków zawodowych i
Brytyjskiej Partii Pracy bierze swój początek od ludzi, którzy nawrócili
się podczas osiemnastowiecznych przebudzeń. Wręcz legendarna jest
ewangelizacyjna praca takich ludzi, jak William Carey, Adoniram Judson,
James Hudson Taylor czy David Livingstone. (Często przekonywałem się o
tym, że czytanie ich biografii przyczyniało się do pogłębienia mojego
poczucia odpowiedzialności za zgubionych i ponownie rozpalało we mnie
żarliwość ewangelizacyjną.) Oczywiście, nazwiska wielkich ewangelistów i
misjonarzy są wierzchołkiem góry lodowej; nieopiewani bohaterowie i
bohaterki są zapisani w niebie i otrzymają wieczną nagrodę, pomimo
niewiedzy ludzi o tym, co osiągnęli na ziemi
Dalszy wzrost w XIX wiekuW
XIX wieku nadal miały miejsce ewangelizacyjne przedsięwzięcia na
Zachodzie i misjonarska ekspansja na całym świecie. Narodziło się
mnóstwo ekumenicznych i wyznaniowych towarzystw misyjnych, a dzięki
śmiałej, często kosztownej pracy zaniesiono ewangelię do czterech
krańców ziemi. Jednym z pierwszych mieszkańców Nowego Świata, którzy
cały swój czas spędzali jako wędrowni ewangeliści był urodzony w 1783
roku Asahel Nettleton. Jego misja polegała na odwiedzaniu zborów z
kazaniami, jednocześnie wykonywał osobistą pracę od drzwi do drzwi i
udzielał rad wielu osobom. Był rozważny i ostrożny, toteż nigdy nie
chciał popadać w fanatyzm lub ekstrawagancję. Jako intelektualista i
melancholik, a także jako człowiek zachowujący w służbie dobre obyczaje i
dużą rezerwę, nie wyglądał na typowego ewangelistę. Bóg jednak
posługiwał się nim.
Lorenzo Dow, również mieszkaniec Nowej
Anglii, był kimś zupełnie innym. W Nowym Jorku łajał tłumy za to, że
były „wyrzutkami ziemi”. Starał się wzorować na Janie Chrzcicielu, lecz
był ekscentryczny, mistyczny, znajdował się w ciągłym napięciu nerwowym i
był wybuchowy. Mimo to, podczas jego podróży od Louisville, Kentucky do
Nowej Anglii dziesiątki tysięcy okazywało skruchę za swoje grzechy i
przyłączało się do kościołów, których budynki pośpiesznie wznoszono w
postaci chat i budowli z kamienia. Później z tej samej okolicy wywodził
się Charles Finney. Niektóre z metod Finney’a poddano krytyce; lecz jego
potężna logika połączona z przekonywającym, dynamicznym przemawianiem
przyciągała wielkie tłumy, które słuchały jego kazań, zaś wielu ludzi
nawróciło się.
Wielu poszło tym tropem ewangelizacji w Ameryce,
lecz to właśnie D. L. Moody na ogromną skalę podbił serca prostych ludzi
pod koniec XIX wieku. Pośród ewangelistów był olbrzymem, choć miał
niewielkie formalne wykształcenie. Ten nawrócony sprzedawca obuwia
zaczął ewangelizować w szkole niedzielnej, zaś jego współpracownikiem
był śpiewak, Ira Sankey. Największą sławę zdobył początkowo w Wielkiej
Brytanii, lecz po obu stronach Atlantyku potrafił zebrać chrześcijan ze
wszystkich denominacji do współpracy w ewangelizacjach zakrojonych na
szeroką skalę. Pragnął wykorzystać kościoły, teatry, sale, a nawet
namioty cyrkowe jako miejsca spotkań, w których mógł głosić Słowo
ludziom, którzy zazwyczaj nie przyszliby na chrześcijańskie spotkanie.
Oprócz głoszenia wielkim tłumom, był też świetnym pracownikiem
indywidualnym. Codziennie rozmawiał o Chrystusie co najmniej z jedną
nienawróconą osobą. Mówi się, że osobiście przyprowadził 70 tysięcy osób
do Chrystusa. Jego jedynym pragnieniem było pozyskiwać dusze.
Oświadczył: „Patrzę na ten świat jak na rozbity statek. Bóg dał mi łódź
ratunkową i powiedział mi: ‘Moody, ocal tylu, ilu zdołasz ocalić.’”
Chociaż mówił bez osłonek i był szorstki, kochał ludzi, a oni o tym
wiedzieli.
Reuben Archer Torrey, następca Moody’ego, był jego
przeciwieństwem. Zarówno on, jak i J. Wilbur Chapman byli lepiej
wykształceni i wytworni, lecz choć byli bardzo pobłogosławieni, nie
wzbudzili takiego zainteresowania, jak Moody. R. A. Torrey powiedział:
„Wolę pozyskiwać dusze niż być największym królem lub cesarzem na ziemi;
wolę pozyskiwać dusze niż być największym z generałów, jacy
kiedykolwiek dowodzili armią; wolę pozyskiwać dusze niż być największym
poetą, powieściopisarzem lub literatem, jaki kiedykolwiek chodził po tej
ziemi. Moją jedyną życiową ambicją jest pozyskać tak wielu, jak to
tylko możliwe. Och, zbawianie dusz jest jedyną rzeczą, którą warto
robić.”
W czasach Moody’ego w Wielkiej Brytanii pracował C. H.
Spurgeon. Nawrócił się w wieku piętnastu lat, zaś cztery lata później
został pastorem jednego z najbardziej wpływowych zborów w Londynie. Jak
na jego młody wiek, jego styl przemawiania był wyjątkowy, lecz był
gruntownie biblijny i ewangelizacyjny. Liczba jego opublikowanych kazań
wyniosła 3800, zaś rozprowadzono je w liczbie 300 milionów egzemplarzy.
Podczas czterdziestu lat jego służby do jego zboru przyłączyło się 14
tysięcy nowych członków. Utworzył on stowarzyszenie ewangelistów oraz
zachęcał, szkolił i wspierał młodych mężczyzn w ich pracy
ewangelizacyjnej i pastorskiej. Podczas swej służby w Metropolitan
Tabernacle w Londynie był świadkiem prawdziwego przebudzenia.
Spurgeon powiedział:
„Nawet
gdybym był zupełnie samolubny i nie dbał o nic poza własnym szczęściem,
postanowiłbym, jeśli mógłbym, za sprawą Boga, zostać zdobywcą dusz,
gdyż nigdy nie znałem tak doskonałego, obfitego, niewypowiedzianego
szczęścia, najczystszego i najbardziej uszlachetniającego rodzaju, jak
to, które odczuwałem, gdy po raz pierwszy usłyszałem, że za moim
pośrednictwem ktoś szukał i znalazł Zbawiciela. Przypominam sobie
radość, która mnie ogarnęła. Nigdy żadna matka nie cieszyła się tak z
jej pierworodnego dziecka, żaden wojownik nie radował się tak z niełatwo
osiągniętego zwycięstwa!”
Bardziej współcześni ewangeliściMimo,
że William Booth i jego Armia Zbawienia mieli odmienną teologię, z
powodzeniem dotarli do serc zwykłych ludzi w Wielkiej Brytanii. Wraz ze
swą żoną, Catherine, która również była kaznodzieją, określali swoją
pracę i swoich pracowników przy pomocy popularnej terminologii
militarnej. Działacze Armii Zbawienia podczas głoszenia często spotykali
się z fizycznymi napaściami, brakowało im też pieniędzy i mieli
niezliczone trudności; lecz nadal zabiegali o dusze, o te najgorsze, i
byli świadkami nadzwyczajnych zmian w życiu ludzi, jakie zachodziły
dzięki potędze ewangelii. W 1904 roku, siedemdziesięciopięcioletni
„generał” Booth, odbył dwudziestodziewięciodniową „automobilową podróż
ewangelizacyjną” po Wielkiej Brytanii – przebył 1969 kilometrów i miał
164 spotkania. Zmarł w 1912 roku po przebyciu 80 milionów kilometrów,
wygłoszeniu prawie 60 tysięcy kazań i przyciągnięciu do służby w Armii
Zbawienia około 16 tysięcy oficerów.
Po drugiej stronie Atlantyku
wielki wpływ wywarł Billy Sunday, zawodowy gracz w baseball. Był
sierotą i miał niewielkie formalne wykształcenie, lecz jako ewangelista
był energiczny i dramatyczny. Ten wyrazisty mówca sprawiał, że nikt, kto
usłyszał od niego ewangelię, nie mógł pozostać obojętny. Ocenia się, że
na jego ewangeliczne zaproszenie zareagowało milion osób.
Działający
w Japonii Paul Kanamori był świadkiem, jak podczas jego kampanii w
latach 1916 do 1919, 43 tysiące ludzi złożyło wyznanie wiary. W Indiach
Sadhu Sundar Singh po swym cudownym nawróceniu ewangelizował swój
ojczysty kraj i Cejlon; Jonathan Goforth i John Sung zebrali wielki owoc
w Chinach; w Ameryce Łacińskiej tacy ewangeliści, jak Solomon Ginsburg,
G. P. Howard, Joaquin Vela, Harry Strachan, Luis Palau i Nilson Fanini
skutecznie pełnili służbę pozyskiwania zgubionych. Wiek XX był widownią
wielkich wyników pracy ewangelizacyjnej w Afryce.
W. P. Nicholson
nawrócił się w 1899 roku po odbyciu szalonej kariery marynarza i
pracownika kolei w Afryce Południowej. Jego ewangelizacyjne misje w
Irlandii doprowadziły do tysięcy nawróceń, zwłaszcza wśród klasy
robotniczej. „W. P.” (podobnie jak jego poprzednik Moody) poprowadził
uniwersytecką misję do Cambridge, która miała znaczący wpływ i pobudziła
wielu wykształconych młodych ludzi do podjęcia zamorskiej pracy
misjonarskiej; jest to wybitny przykład tego, że Bóg potrafi powołać
zwykłego człowieka i wspaniale posłużyć się nim w dziele ewangelizacji.
Na swym nagrobku ma wypisane słowa z Ewangelii Jana 10:41, 42, które
pierwotnie odnosiły się do Jana Chrzciciela: „Jan wprawdzie żadnego cudu
nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o nim powiedział, było prawdą.
I wielu tam w niego uwierzyło.”
Niektórzy celowo usiłowali
dotrzeć do określonej grupy ludzi. Gypsy Smith, nawrócony cygan, został
ewangelistą; powiedział , że chciał głosić ewangelię w taki sposób, by
mógł go zrozumieć pracownik fabryki. Pastor F. W. Robertson nazwany
został „przyjacielem człowieka pracy”, mimo, że był bardzo kulturalny i
dystyngowany. Gdy go o to zapytano, odrzekł: „Moje upodobania łączą mnie
z arystokracją, ale moje zasady łączą mnie z pospólstwem.”
Niewątpliwie
najwybitniejszym ze wszystkich współczesnych ewangelistów jest Billy
Graham. Krytykowano go za jego ekumeniczne powiązania; niemniej jednak w
swej pracy wiernie głosił ewangelię ponad 100 milionom ludzi w ponad
100 krajach. Odnotowano, że ponad milion ludzi opowiedziało się za
Chrystusem podczas publicznych spotkań (Ewangelizacyjne Stowarzyszenie
Billy Graham’a nie twierdzi, że wszystkie te osoby przeżyły prawdziwe
nawrócenia), zaś o wiele więcej osób zareagowało na ewangelię głoszoną
przez radio, telewizję, filmy czy słowo drukowane. Billy’emu Graham’owi
tak bardzo zależało na tym, by ludzie ci zostali dobrze zakorzenieni w
Słowie Bożym, że pozyskał do współpracy Dawson’a Trotman’a, by
opracowywał kursy pomagające ugruntować nowych uczniów w wierze.
Międzykościelna ewangelizacjaW
XX wieku nastąpił wzrost liczby skutecznych, międzykościelnych
organizacji ewangelizacyjnych. Ich praca była bardziej wyspecjalizowana
niż praca zboru lokalnego, który ma swoje własne obowiązki. Czasami
praca międzywyznaniowa wynikała ze zniechęcenia faktem, że w pracy
istniejących zborów zaniedbano potrzeby ludzi spoza Kościoła. Ważny jest
wzajemny szacunek, zaś udział w takich grupach nie powinien przyczyniać
się do mniejszego zaangażowania w Kościele, którego działalność skupia
się zarówno na kazaniu Słowa, modlitwie, uwielbieniu, jak i na
ewangelizacji. Międzykościelna praca zyskuje szacunek i wiarygodność,
której w oczach nienawróconego świata nie zdobyłaby poszczególna
denominacja kościelna. Dzięki temu otworzyło się wiele możliwości, na
przykład przedsięwzięcia misjonarskie, praca wśród młodzieży lub nawet
rozpowszechnianie Biblii w hotelach.
Szereg międzywyznaniowych
organizacji kładących nacisk na ewangelizację wybija się na czoło.
Dziękujemy Bogu, że powołał takie grupy specjalizujące się w
ewangelizacji, które dopełniają działalność Kościoła, lecz są większe od
jednej społeczności czy denominacji. Uważam, że nazywanie ich
organizacjami parakościelnymi poniża je, gdyż wiele z nich wykonało
wspaniałą pracę docierając do ludzi w sposób bardziej wyspecjalizowany
od możliwości zwykłego lokalnego zboru. Takie grupy powinny – co też
zazwyczaj czynią – pracować w jedności z Kościołem i powinno patrzeć się
na ich członków jako na przyjaciół, nigdy zaś jako na konkurentów.
Podobnie
jak w przypadku denominacji, konieczne jest, be obecni przywódcy tych
grup utrzymali ewangelizacyjną siłę, która cechowała ich założycieli.
Misja Specjalnej Służby Dzieciom (The Children’s Special Service
Mission) powstała w 1867 roku. Prowadziła misje dziecięce w kurortach
nadmorskich. W końcu zmieniła nazwę na Związek Biblijny (Scripture
Union; działa w Polsce) i rozrosła się do rozmiarów ogólnoświatowej
organizacji. Hudson Pope, jeden z wielkich ewangelistów dziecięcych,
martwił się, że utraci ona swoje poczucie odpowiedzialności za
ewangelizację. W swym ostatnim orędziu wygłoszonym podczas dorocznej
konferencji nalegał na nich, by jako swój charakter i cel zachowali
ewangelizację. Jesteśmy wdzięczni Bogu za grupy, które utrzymały swój
ewangelizacyjny zapał i dzięki temu stworzyły możliwości pracy dla
ewangelistów, którzy nie musieli tworzyć własnych organizacji
ewangelizacyjnych.
Młode Życie (Young Life) to organizacja
utworzona w Wielkiej Brytanii w 1911 roku, dzięki której pozyskano
niezliczone tysiące młodych ludzi. Jej założyciele, Fred i Arthur Wood,
sami byli dynamicznymi ewangelistami w swoich czasach, którzy pozyskując
młodych ludzi dla Pana, szkolili wielu z nich na ewangelistów i
misjonarzy. Dzięki temu powstała europejska misja, Zjednoczone Misje
Przybrzeżne (United Beach Missions). Jim Reyburn utworzył oddział
Młodego Życia w Stanach Zjednoczonych, gdzie obecnie głównie pracuje w
szkołach. Również w Stanach organizacja Młodzież dla Chrystusa (Youth
for Christ; działa w Polsce) głównie zajmuje się nastolatkami; pomogła
pozyskać tysiące młodych ludzi dla Chrystusa. Jej wpływ rozszerzył się
na cały świat. Jest też wiele innych organizacji, jak Stowarzyszenie
Uniwersyteckie (InterVarsity Fellowship w USA; w Wielkiej Brytanii -
Chrześcijańskie Stowarzyszenie Uniwersytetów i Koledżów [Universities’
and Colleges’ Christian Fellowship]; w Polsce – Chrześcijańskie
Stowarzyszenie Akademickie); Nawigatorzy (the Navigators), Unia Krucjaty
Dziewcząt (Girl Crusader Union), Gedeonici (the Gideons; działają w
Polsce), Społeczność Ewangelizacji Dzieci (Child Evangelism Fellowship –
działa w Polsce), Campus Crusade (w Polsce – Ruch Nowego Życia), Słowo
Życia (Word of Life, założone przez Jack’a Wyrtzen’a, wielkiego
ewangelistę w swoim rodzaju; działa w Polsce) oraz Operacja Mobilizacja
(Operation Mobilization, założona przez George’a Verwer’a). Każda z nich
miała duży wpływ, pobudzając (głównie młodych ludzi) do podejmowania
ewangelizacyjnych przedsięwzięć. Rozczarowuje fakt, iż każda
organizacja, a także denominacja ma swój wewnętrzny krąg mówców, nie
dopuszczając dobrych mówców z innych grup. Świadczy to o braku zaufania i
prawdopodobnie o braku miłości.
Misje ratownicze, jak również
misje wielkomiejskie i miejskie wykonały wielką pracę w zaniesieniu
ewangelii do miast i centrów miast. Pan posłużył się nimi, by dotrzeć do
„pokruszonych naczyń garncarskich” i pomóc tym ludziom nie tylko w
przejawianiu wiary, lecz i wierności w swym życiu. Misje te w imponujący
sposób połączyły zaangażowanie społeczne z pracą ewangelizacyjną.
Dzięki
radiu pokonano polityczne bariery i głoszono ewangelię dosłownie
milionom ludzi. Nie będzie banałem stwierdzenie, że dopiero wieczność
pokaże ile osób nawróciło się i uzyskało pomoc duchową dzięki misjom
radiowym. Obecnie Wielka Brytania jest jedynym państwem demokratycznym
na świecie, w którym z mocy prawa chrześcijanom nie wolno wykupić czasu w
telewizji lub w radio. W tych krajach, gdzie jest chrześcijańskie
radio, możliwość ciągłego słuchania biblijnego nauczania jest
nieocenionym błogosławieństwem. Charles Fuller, jeden z pionierów tego
rodzaju pracy, powiedział: „Nie interesują mnie liczby. Interesują mnie
dusze. Niektórzy ludzie mówią, że docieram do dwudziestu milionów ludzi.
Nie wiem, czy tak jest. Wiem tylko, że głoszę najwspanialsze poselstwo
na świecie. Mogą być wspanialsi mówcy, lecz nikt nie może głosić
wspanialszego poselstwa, ponieważ głoszę na podstawie najwspanialszej
Księgi na świecie… To ta stara ewangelia, prosta ewangelia przyciąga
ludzi.”
Są również twórcy chrześcijańskich filmów, którzy
dostarczają wartościowych narzędzi ewangelizacyjnych, pomocnych w
docieraniu do wielkich liczb ludzi. W krajach słabiej rozwiniętych
projekcja na dużym ekranie filmu lub filmu video nadal przyciąga duże
tłumy ludzi.
„Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok
świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla,
biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa,
sprawcę i dokończyciela wiary” (Hebr. 12:1, 2).
Oby naszym udziałem była wizja, którą opisuje w swym hymnie, „Podejmując niedokończone zadanie”, Frank Houghton:
„Niesiemy pochodnię, która płonąc
Wypadła z rąk tych,
Którzy poświęcili swe życie głoszeniu,
Że Jezus umarł i zmartwychwstał.
My mamy to samo zlecenie,
To samo radosne poselstwo jest nasze,
Rozpaleni tą samą ambicją,
Tobie oddajemy nasze siły.”
Fragment książki Rogera Carswella „Ewangeliści, a rozwój Kościoła",
wydanej przez Fundację Ewangeliczną.
Wykorzystano za zgoda wydawcy.
Powyższy tekst został wzięty ze strony www.ewangelizacyjne.pl
Powrót do Traktatów