. KECH Świnoujście, Kościół Ewangelicznych Chrześcijan w Świnoujściu, :: Wielki obłok świadków - Roger Carswell

Kościół Ewangelicznych Chrześcijan

Warto odwiedzić

Wielki obłok świadków - Roger Carswell

Powrót do Traktatów

Wielki obłok świadków - Roger Carswell

Picture
Chrześcijanie w każdym z dwudziestu stuleci historii Kościoła słyszeli donośny głos Wielkiego Posłania. Pan Jezus powiedział: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem…” (Mat. 28:19, 20).

To właśnie Pan Jezus powiedział: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam”, oraz „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu” (Jana 20:21; Mar. 16:15). Dając ten nakaz, udzielił również zdolności do zastosowania się do niego i do spełnienia tego zobowiązania. Wszyscy wierzący mają być zaangażowani w to dzieło, z ewangelistami na czele. W ciągu dwudziestu wieków bardzo ceniono pracę ewangelistów, polegającą na szerzeniu dobrej nowiny na obszarach, na których poprzednio panowała ciemność.


Pierwsi ewangeliści

Jeden z pierwszych historyków chrześcijańskich, Euzebiusz, pisał o podróżujących kaznodziejach, którzy w pierwszym wieku po wniebowstąpieniu Jezusa zanosili ewangelię na rynki, do synagog, do domów i amfiteatrów w całym imperium rzymskim, a czynili to z wielką gorliwością płynącą z Ducha Świętego.

To grono ewangelistów poszerzyło się w II i III wieku, bowiem skorzystali oni z politycznej jedności imperium rzymskiego oraz z powszechnego posługiwania się greką jako językiem, w którym prowadzono handel. Najsłynniejszym ewangelistą był Chryzostom, który bardzo skutecznie ewangelizował Bliski Wschód. Było też wielu innych, jak Grzegorz z Taumaturgii, który zaczął głosić w Poncie, gdy w tym mieście był mały zalążek wierzących. W następnym pokoleniu, w chwili jego śmierci, było tam już tylko kilkadziesiąt osób, które nie były chrześcijanami.

W III wieku plemiona nomadów dokonały inwazji na Europę, zaś chrześcijanie znaleźli się wśród uprowadzonych przez nich jeńców. Ulfilas, potomek tych niewolników ewangelizował Gotów i przetłumaczył na ich język Biblię, zaś na tych terenach powstały chrześcijańskie zgromadzenia. Ewangeliści wywodzący się z Gotów zanieśli z kolei ewangelię do barbarzyńskich plemion w Europie. Pan w potężny sposób posłużył się jako swymi narzędziami takimi mężami Bożymi, jak Cyprian z Kartaginy, czy Marcin z Tours we Francji, co doprowadziło do zmiany biegu cywilizacji. Inni wyróżnili się swą pracą, gdyż ewangelizowali całe narody. Dobrymi przykładami w tym zakresie byli Beda i Augustyn w Anglii, Patryk w Irlandii, Kolumba w Szkocji oraz Cuthbert w Skandynawii.

To smutne, że Kościół w tamtych czasach często szedł na kompromis, był słaby i świecki. Zewnętrzny rytuał zastąpił wewnętrzną więź z Bogiem, która jest istotą chrześcijańskiego przeżycia. Czystości doktrynalnej nie uważano już za coś najważniejszego. W takiej sytuacji w VII wieku powstał islam. Jego wpływy szerzyły się błyskawicznie. Miecz służył zarówno szerzeniu islamu jak i powstrzymywaniu go. Zastąpienie miecza Słowa mieczem wojowników i głoszenia krwi Chrystusa przelewaniem krwi bliźnich nie posunęło naprzód sprawy ewangelii. Taka lekcja płynie z wypraw krzyżowych.

Ani wojenne krucjaty ani walka na słowa nie przyczyniały się do pozyskiwania dusz dla Chrystusa. Franciszek z Asyżu i Rajmund Lull starali się z miłością pozyskać muzułmanów dla Chrystusa. Kiedy Franciszek głosił Chrystusa sułtanowi Egiptu w 1219 roku, muzułmański monarcha powiedział: „Gdybym spotkał więcej chrześcijan podobnych do ciebie, zostałbym chrześcijaninem.” Jednakże lud islamski nie zawsze łaskawie przyjmował ewangelię. Lull podejmował rozpaczliwe wysiłki, by ewangelizować Afrykanów, lecz odpłacono mu tym, że dwukrotnie był deportowany; zaś podczas swej trzeciej podróży ewangelizacyjnej, w wieku osiemdziesięciu lat został zabity przez ukamienowanie.

Społeczność, w której łączy się kulturę z religią, trudniej jest pozyskać, przynajmniej z ludzkiego punktu widzenia. Wybranym przez Boga środkiem ewangelizacji jest wsparte modlitwą, cierpliwe i nacechowane miłością dawanie świadectwa.

Pierwsi zachodni ewangeliści

Jan Wiklif urodził się w XIV wieku w Richmond, w hrabstwie Yorkshire, w Anglii. Znany jako „jutrzenka Reformacji”, nie tylko był pierwszym tłumaczem Biblii na język angielski, ale również zorganizował ewangelizację pogańskich mas w Anglii. Zgromadził grupę ‘ubogich kaznodziejów” zwanych lolardami, którzy pełnili wędrowną służbę kaznodziejską w Brytanii i poza nią, czytając Biblię i głosząc ewangelię prostemu ludowi w języku zrozumiałym dla niego.

Wiklif wpłynął na innych ludzi, na przykład na Jana Husa w Europie Wschodniej i na Savonarolę we Włoszech. Savonarola pozyskał dziesiątki tysięcy ludzi dla Chrystusa, lecz został zamęczony na śmierć przez powieszenie i spalenie na placu miejskim we Florencji.

Reformacja i późniejsze czasy

W okresie Reformacji powstało wielu potężnych ewangelistów i nauczycieli Biblii; słynni byli: Jan Kalwin, Marcin Luter, Ulrich Zwingli, Menno Simons, John Smyth i John Knox. Jan Kalwin był mózgiem wielkiej wyprawy ewangelizacyjnej do Francji w 1555 roku. Osiemdziesięciu ośmiu mężczyzn z różnych warstw społecznych zostało posłanych do Francji, by przeprowadzić ewangelizację; Kalwin i inni w Genewie wyposażyli ich w duchowy pokarm i wyszkolili ich. Marcin Luter nazwał siebie „niegodnym ewangelistą naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Zrównał Reformację z ewangelizacją, mówiąc: „Jeżeli miałbym się chlubić, powinienem chlubić się w Bogu, że jestem jednym z apostołów i ewangelistów na ziemiach niemieckich, mimo, że diabeł oraz wszyscy jego biskupi i tyrani nie chcą, żebym nim był.”

W XVII wieku, w dobie purytan, powołany do głoszenia chrześcijanom i niezbawionym został John Bunyan z Bedford w Anglii. Powiedział, że „setki ludzi przychodziło ze wszystkich stron, by słuchać słowa” oraz, że ‘dziękował Bogu, iż dał mu pewną miarę współczucia i litości dla ich dusz’. Zastanawiając się nad swoim dziełem, powiedział, że „nie śmiał wypowiadać tego, co przyszło mu na myśl, lecz szukał słowa od Boga, które by przemawiało do sumień mas ludzkich, poruszało i budziło je”. Wyjaśnia: „głosiłem to, co czułem, co mądrze czułem.”

To właśnie John’owi Bunyan’owi zawdzięczamy najbardziej zachwycający i zarazem wymagający obraz ewangelisty. Słowa te pochodzą z jego arcydzieła „Wędrówka pielgrzyma”, a ich fragment jest wyryty na jego pomniku znajdującym się w centrum Bedford: „Chrześcijanin ujrzał wiszący na ścianie obraz bardzo poważnego człowieka; a oto jego postać. Miał oczy zwrócone ku niebu, najlepsza z ksiąg była w jego ręku, prawo prawdy było wypisane na jego wargach, a świat był za jego plecami. Stał jakby upraszając ludzi, a złota korona wisiała nad jego głową.”

Dalej w „Wędrówce pielgrzyma”, gdy Chrześcijanin przyszedł do domu Tłumacza, pokazano mu obraz ewangelisty: „Mężczyzna przedstawiony na tym obrazie” – powiedział Tłumacz – „jest jednym z tysiąca; może rodzić dzieci, rodzić w bólach dzieci i karmić je, gdy się urodzą.”

Pomimo Reformacji i ery purytańskiej Kościół w Europie stopniowo się zinstytucjonalizował i musiał zostać wskrzeszony do życia w Panu Jezusie. Hrabia Nikolaus von Zinzendorf oraz grupa Morawian stali się ewangelistami świata. Mówiono, że Morawianie sprzedali się do niewoli, gdyż był to jedyny skuteczny sposób, by dotrzeć z ewangelią do niewolników.

Osiemnastowieczne przebudzenie

Następnie wyłonili się John i Charles Wesley’owie. Charles był zarówno potężnym ewangelistą, jak i pisał chrześcijańskie hymny (ponad siedem tysięcy). W swym własnym dzienniku umieścił swe hymny w kontekście codziennych kaznodziejskich obowiązków, które obejmowały wiele podróży i codzienne wygłaszanie czterech do pięciu kazań. Łączył masową ewangelizację z duchowymi rozmowami i osobistymi spotkaniami w nocy.

John przede wszystkim głosił ewangelię. Chociaż John powiedział: „moją parafią jest świat”, po roku 1738 nie opuścił brzegów Brytanii. W ciągu sześćdziesięciu lat wędrownej ewangelizacji John przejechał konno ponad 400 tysięcy kilometrów, wygłaszał kazania ponad 40 tysięcy razy, wraz z grupą ewangelistów zmienił atmosferę panującą w narodzie i tryb jego postępowania; setki tysięcy ludzi się nawróciło, tworzono zbory i powstała denominacja.

W tym samym czasie ewangelista par excellence, George Whitefield głosił i widział wielkie tego owoce w Wielkiej Brytanii i w Ameryce Północnej. Inne godne uwagi nazwiska to Thomas Coke, Francis Asbury, John Cennick, Howel Harris, Christmas Evans, Daniel Rowland, Benjamin Ingham, William Grimshaw, John Nelson i Amerykanin holenderskiego pochodzenia Theodore Frelinghuysen. Ewangelistów Wesley’a nazwano ludźmi „poszukującymi dusz aż do utraty tchu”.

J. C. Ryle tak się wypowiada o tych ewangelistach:

„Ci ludzie, którzy pracowali na rzecz wyzwolenia… byli grupą niewielu jednostek, w większości duchownych, których serc dotknął Bóg w tym samym czasie, w różnych stronach kraju. Nie byli bogaci ani dobrze ustosunkowani. Nie zostali wysunięci przez żaden Kościół, partię, społeczność czy instytucję. Byli po prostu ludźmi, których poruszył i postawił Bóg, by wykonywali Jego dzieło w stary, apostolski sposób, tak iż stali się ewangelistami swych czasów. Nauczali jednego zbioru prawd. Nauczali ich w jeden sposób, z żarem, autentyzmem, gorliwością, jako ludzie w pełni przekonani co do nauki, którą głosili. Nauczali ich w jednym duchu, zawsze nacechowanym miłością, współczuciem, i podobnie jak Paweł, często z płaczem, ale zawsze odważnie, niezachwianie i bez lęku przed ludźmi. Nauczali ich zgodnie z jednym planem, zawsze działając ofensywnie; nie czekali, aż grzesznicy do nich przyjdą, ale szli i szukali grzeszników, nie czekali bezczynnie, aż grzesznicy zaproponują, że będą pokutować, lecz atakowali wyżyny bezbożności, jak ludzie szturmujący wyłom, nie dając grzesznikom wytchnienia, jeśli ci trwali w swych grzechach.”

W tym samym czasie za sprawą Jonathan’a Edwards’a miało miejsce kolonialne przebudzenie w Nowej Anglii, zaś wszędzie w Ameryce z wielkim skutkiem głoszona była ewangelia. Samuel Davies głosił białym, Indianom i czarnoskórym w południowych stanach. Na dwa lata przed nawróceniem John’a Wesley’a, Issac Watts, wielki angielski ewangelikalny chrześcijanin, gdy usłyszał o przebudzeniu w Nowej Anglii, napisał: „Od początków chrześcijaństwa nigdy nie słyszeliśmy ani nie czytaliśmy o tego rodzaju wydarzeniu… stanowi ono dla nas dalszą zachętę do tego, by się modlić i czekać, oraz mieć nadzieję, że podobne ujawnienie Jego mocy może się zdarzyć pośród nas.” Okazało się to zachętą dla George’a Whitefield’a, który w rezultacie odbył ponad dwanaście wędrownych misji przez Atlantyk, pracując w Nowej Anglii i w innych koloniach, gromadząc na jednym spotkaniu około 40 tysięcy ludzi.

Na dłuższą metę pozytywne następstwa osiemnastowiecznego przebudzenia były ogromne, szeroko rozpowszechnione i długotrwałe. W tym okresie ewangelizacji zarówno w Ameryce Północnej, jak i w Wielkiej Brytanii podjęto przedsięwzięcia misjonarskie; zaś w Wielkiej Brytanii miała miejsce fala reform społecznych zainicjowanych przez ewangelikalnych chrześcijan, takich jak William Wilberforce (zniesienie niewolnictwa), Lord Shaftesbury (reforma w zakresie zatrudniania dzieci i praw obowiązujących fabryki), John Howard i Elizabeth Fry (reforma więziennictwa), jak również Dr Barnardo i George Muller (utworzenie sierocińców). Nawet utworzenie związków zawodowych i Brytyjskiej Partii Pracy bierze swój początek od ludzi, którzy nawrócili się podczas osiemnastowiecznych przebudzeń. Wręcz legendarna jest ewangelizacyjna praca takich ludzi, jak William Carey, Adoniram Judson, James Hudson Taylor czy David Livingstone. (Często przekonywałem się o tym, że czytanie ich biografii przyczyniało się do pogłębienia mojego poczucia odpowiedzialności za zgubionych i ponownie rozpalało we mnie żarliwość ewangelizacyjną.) Oczywiście, nazwiska wielkich ewangelistów i misjonarzy są wierzchołkiem góry lodowej; nieopiewani bohaterowie i bohaterki są zapisani w niebie i otrzymają wieczną nagrodę, pomimo niewiedzy ludzi o tym, co osiągnęli na ziemi

Dalszy wzrost w XIX wieku

W XIX wieku nadal miały miejsce ewangelizacyjne przedsięwzięcia na Zachodzie i misjonarska ekspansja na całym świecie. Narodziło się mnóstwo ekumenicznych i wyznaniowych towarzystw misyjnych, a dzięki śmiałej, często kosztownej pracy zaniesiono ewangelię do czterech krańców ziemi. Jednym z pierwszych mieszkańców Nowego Świata, którzy cały swój czas spędzali jako wędrowni ewangeliści był urodzony w 1783 roku Asahel Nettleton. Jego misja polegała na odwiedzaniu zborów z kazaniami, jednocześnie wykonywał osobistą pracę od drzwi do drzwi i udzielał rad wielu osobom. Był rozważny i ostrożny, toteż nigdy nie chciał popadać w fanatyzm lub ekstrawagancję. Jako intelektualista i melancholik, a także jako człowiek zachowujący w służbie dobre obyczaje i dużą rezerwę, nie wyglądał na typowego ewangelistę. Bóg jednak posługiwał się nim.

Lorenzo Dow, również mieszkaniec Nowej Anglii, był kimś zupełnie innym. W Nowym Jorku łajał tłumy za to, że były „wyrzutkami ziemi”. Starał się wzorować na Janie Chrzcicielu, lecz był ekscentryczny, mistyczny, znajdował się w ciągłym napięciu nerwowym i był wybuchowy. Mimo to, podczas jego podróży od Louisville, Kentucky do Nowej Anglii dziesiątki tysięcy okazywało skruchę za swoje grzechy i przyłączało się do kościołów, których budynki pośpiesznie wznoszono w postaci chat i budowli z kamienia. Później z tej samej okolicy wywodził się Charles Finney. Niektóre z metod Finney’a poddano krytyce; lecz jego potężna logika połączona z przekonywającym, dynamicznym przemawianiem przyciągała wielkie tłumy, które słuchały jego kazań, zaś wielu ludzi nawróciło się.

Wielu poszło tym tropem ewangelizacji w Ameryce, lecz to właśnie D. L. Moody na ogromną skalę podbił serca prostych ludzi pod koniec XIX wieku. Pośród ewangelistów był olbrzymem, choć miał niewielkie formalne wykształcenie. Ten nawrócony sprzedawca obuwia zaczął ewangelizować w szkole niedzielnej, zaś jego współpracownikiem był śpiewak, Ira Sankey. Największą sławę zdobył początkowo w Wielkiej Brytanii, lecz po obu stronach Atlantyku potrafił zebrać chrześcijan ze wszystkich denominacji do współpracy w ewangelizacjach zakrojonych na szeroką skalę. Pragnął wykorzystać kościoły, teatry, sale, a nawet namioty cyrkowe jako miejsca spotkań, w których mógł głosić Słowo ludziom, którzy zazwyczaj nie przyszliby na chrześcijańskie spotkanie. Oprócz głoszenia wielkim tłumom, był też świetnym pracownikiem indywidualnym. Codziennie rozmawiał o Chrystusie co najmniej z jedną nienawróconą osobą. Mówi się, że osobiście przyprowadził 70 tysięcy osób do Chrystusa. Jego jedynym pragnieniem było pozyskiwać dusze. Oświadczył: „Patrzę na ten świat jak na rozbity statek. Bóg dał mi łódź ratunkową i powiedział mi: ‘Moody, ocal tylu, ilu zdołasz ocalić.’” Chociaż mówił bez osłonek i był szorstki, kochał ludzi, a oni o tym wiedzieli.

Reuben Archer Torrey, następca Moody’ego, był jego przeciwieństwem. Zarówno on, jak i J. Wilbur Chapman byli lepiej wykształceni i wytworni, lecz choć byli bardzo pobłogosławieni, nie wzbudzili takiego zainteresowania, jak Moody. R. A. Torrey powiedział: „Wolę pozyskiwać dusze niż być największym królem lub cesarzem na ziemi; wolę pozyskiwać dusze niż być największym z generałów, jacy kiedykolwiek dowodzili armią; wolę pozyskiwać dusze niż być największym poetą, powieściopisarzem lub literatem, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi. Moją jedyną życiową ambicją jest pozyskać tak wielu, jak to tylko możliwe. Och, zbawianie dusz jest jedyną rzeczą, którą warto robić.”

W czasach Moody’ego w Wielkiej Brytanii pracował C. H. Spurgeon. Nawrócił się w wieku piętnastu lat, zaś cztery lata później został pastorem jednego z najbardziej wpływowych zborów w Londynie. Jak na jego młody wiek, jego styl przemawiania był wyjątkowy, lecz był gruntownie biblijny i ewangelizacyjny. Liczba jego opublikowanych kazań wyniosła 3800, zaś rozprowadzono je w liczbie 300 milionów egzemplarzy. Podczas czterdziestu lat jego służby do jego zboru przyłączyło się 14 tysięcy nowych członków. Utworzył on stowarzyszenie ewangelistów oraz zachęcał, szkolił i wspierał młodych mężczyzn w ich pracy ewangelizacyjnej i pastorskiej. Podczas swej służby w Metropolitan Tabernacle w Londynie był świadkiem prawdziwego przebudzenia.

Spurgeon powiedział:

„Nawet gdybym był zupełnie samolubny i nie dbał o nic poza własnym szczęściem, postanowiłbym, jeśli mógłbym, za sprawą Boga, zostać zdobywcą dusz, gdyż nigdy nie znałem tak doskonałego, obfitego, niewypowiedzianego szczęścia, najczystszego i najbardziej uszlachetniającego rodzaju, jak to, które odczuwałem, gdy po raz pierwszy usłyszałem, że za moim pośrednictwem ktoś szukał i znalazł Zbawiciela. Przypominam sobie radość, która mnie ogarnęła. Nigdy żadna matka nie cieszyła się tak z jej pierworodnego dziecka, żaden wojownik nie radował się tak z niełatwo osiągniętego zwycięstwa!”

Bardziej współcześni ewangeliści

Mimo, że William Booth i jego Armia Zbawienia mieli odmienną teologię, z powodzeniem dotarli do serc zwykłych ludzi w Wielkiej Brytanii. Wraz ze swą żoną, Catherine, która również była kaznodzieją, określali swoją pracę i swoich pracowników przy pomocy popularnej terminologii militarnej. Działacze Armii Zbawienia podczas głoszenia często spotykali się z fizycznymi napaściami, brakowało im też pieniędzy i mieli niezliczone trudności; lecz nadal zabiegali o dusze, o te najgorsze, i byli świadkami nadzwyczajnych zmian w życiu ludzi, jakie zachodziły dzięki potędze ewangelii. W 1904 roku, siedemdziesięciopięcioletni „generał” Booth, odbył dwudziestodziewięciodniową „automobilową podróż ewangelizacyjną” po Wielkiej Brytanii – przebył 1969 kilometrów i miał 164 spotkania. Zmarł w 1912 roku po przebyciu 80 milionów kilometrów, wygłoszeniu prawie 60 tysięcy kazań i przyciągnięciu do służby w Armii Zbawienia około 16 tysięcy oficerów.

Po drugiej stronie Atlantyku wielki wpływ wywarł Billy Sunday, zawodowy gracz w baseball. Był sierotą i miał niewielkie formalne wykształcenie, lecz jako ewangelista był energiczny i dramatyczny. Ten wyrazisty mówca sprawiał, że nikt, kto usłyszał od niego ewangelię, nie mógł pozostać obojętny. Ocenia się, że na jego ewangeliczne zaproszenie zareagowało milion osób.

Działający w Japonii Paul Kanamori był świadkiem, jak podczas jego kampanii w latach 1916 do 1919, 43 tysiące ludzi złożyło wyznanie wiary. W Indiach Sadhu Sundar Singh po swym cudownym nawróceniu ewangelizował swój ojczysty kraj i Cejlon; Jonathan Goforth i John Sung zebrali wielki owoc w Chinach; w Ameryce Łacińskiej tacy ewangeliści, jak Solomon Ginsburg, G. P. Howard, Joaquin Vela, Harry Strachan, Luis Palau i Nilson Fanini skutecznie pełnili służbę pozyskiwania zgubionych. Wiek XX był widownią wielkich wyników pracy ewangelizacyjnej w Afryce.

W. P. Nicholson nawrócił się w 1899 roku po odbyciu szalonej kariery marynarza i pracownika kolei w Afryce Południowej. Jego ewangelizacyjne misje w Irlandii doprowadziły do tysięcy nawróceń, zwłaszcza wśród klasy robotniczej. „W. P.” (podobnie jak jego poprzednik Moody) poprowadził uniwersytecką misję do Cambridge, która miała znaczący wpływ i pobudziła wielu wykształconych młodych ludzi do podjęcia zamorskiej pracy misjonarskiej; jest to wybitny przykład tego, że Bóg potrafi powołać zwykłego człowieka i wspaniale posłużyć się nim w dziele ewangelizacji. Na swym nagrobku ma wypisane słowa z Ewangelii Jana 10:41, 42, które pierwotnie odnosiły się do Jana Chrzciciela: „Jan wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w niego uwierzyło.”

Niektórzy celowo usiłowali dotrzeć do określonej grupy ludzi. Gypsy Smith, nawrócony cygan, został ewangelistą; powiedział , że chciał głosić ewangelię w taki sposób, by mógł go zrozumieć pracownik fabryki. Pastor F. W. Robertson nazwany został „przyjacielem człowieka pracy”, mimo, że był bardzo kulturalny i dystyngowany. Gdy go o to zapytano, odrzekł: „Moje upodobania łączą mnie z arystokracją, ale moje zasady łączą mnie z pospólstwem.”

Niewątpliwie najwybitniejszym ze wszystkich współczesnych ewangelistów jest Billy Graham. Krytykowano go za jego ekumeniczne powiązania; niemniej jednak w swej pracy wiernie głosił ewangelię ponad 100 milionom ludzi w ponad 100 krajach. Odnotowano, że ponad milion ludzi opowiedziało się za Chrystusem podczas publicznych spotkań (Ewangelizacyjne Stowarzyszenie Billy Graham’a nie twierdzi, że wszystkie te osoby przeżyły prawdziwe nawrócenia), zaś o wiele więcej osób zareagowało na ewangelię głoszoną przez radio, telewizję, filmy czy słowo drukowane. Billy’emu Graham’owi tak bardzo zależało na tym, by ludzie ci zostali dobrze zakorzenieni w Słowie Bożym, że pozyskał do współpracy Dawson’a Trotman’a, by opracowywał kursy pomagające ugruntować nowych uczniów w wierze.

Międzykościelna ewangelizacja

W XX wieku nastąpił wzrost liczby skutecznych, międzykościelnych organizacji ewangelizacyjnych. Ich praca była bardziej wyspecjalizowana niż praca zboru lokalnego, który ma swoje własne obowiązki. Czasami praca międzywyznaniowa wynikała ze zniechęcenia faktem, że w pracy istniejących zborów zaniedbano potrzeby ludzi spoza Kościoła. Ważny jest wzajemny szacunek, zaś udział w takich grupach nie powinien przyczyniać się do mniejszego zaangażowania w Kościele, którego działalność skupia się zarówno na kazaniu Słowa, modlitwie, uwielbieniu, jak i na ewangelizacji. Międzykościelna praca zyskuje szacunek i wiarygodność, której w oczach nienawróconego świata nie zdobyłaby poszczególna denominacja kościelna. Dzięki temu otworzyło się wiele możliwości, na przykład przedsięwzięcia misjonarskie, praca wśród młodzieży lub nawet rozpowszechnianie Biblii w hotelach.

Szereg międzywyznaniowych organizacji kładących nacisk na ewangelizację wybija się na czoło. Dziękujemy Bogu, że powołał takie grupy specjalizujące się w ewangelizacji, które dopełniają działalność Kościoła, lecz są większe od jednej społeczności czy denominacji. Uważam, że nazywanie ich organizacjami parakościelnymi poniża je, gdyż wiele z nich wykonało wspaniałą pracę docierając do ludzi w sposób bardziej wyspecjalizowany od możliwości zwykłego lokalnego zboru. Takie grupy powinny – co też zazwyczaj czynią – pracować w jedności z Kościołem i powinno patrzeć się na ich członków jako na przyjaciół, nigdy zaś jako na konkurentów.

Podobnie jak w przypadku denominacji, konieczne jest, be obecni przywódcy tych grup utrzymali ewangelizacyjną siłę, która cechowała ich założycieli. Misja Specjalnej Służby Dzieciom (The Children’s Special Service Mission) powstała w 1867 roku. Prowadziła misje dziecięce w kurortach nadmorskich. W końcu zmieniła nazwę na Związek Biblijny (Scripture Union; działa w Polsce) i rozrosła się do rozmiarów ogólnoświatowej organizacji. Hudson Pope, jeden z wielkich ewangelistów dziecięcych, martwił się, że utraci ona swoje poczucie odpowiedzialności za ewangelizację. W swym ostatnim orędziu wygłoszonym podczas dorocznej konferencji nalegał na nich, by jako swój charakter i cel zachowali ewangelizację. Jesteśmy wdzięczni Bogu za grupy, które utrzymały swój ewangelizacyjny zapał i dzięki temu stworzyły możliwości pracy dla ewangelistów, którzy nie musieli tworzyć własnych organizacji ewangelizacyjnych.

Młode Życie (Young Life) to organizacja utworzona w Wielkiej Brytanii w 1911 roku, dzięki której pozyskano niezliczone tysiące młodych ludzi. Jej założyciele, Fred i Arthur Wood, sami byli dynamicznymi ewangelistami w swoich czasach, którzy pozyskując młodych ludzi dla Pana, szkolili wielu z nich na ewangelistów i misjonarzy. Dzięki temu powstała europejska misja, Zjednoczone Misje Przybrzeżne (United Beach Missions). Jim Reyburn utworzył oddział Młodego Życia w Stanach Zjednoczonych, gdzie obecnie głównie pracuje w szkołach. Również w Stanach organizacja Młodzież dla Chrystusa (Youth for Christ; działa w Polsce) głównie zajmuje się nastolatkami; pomogła pozyskać tysiące młodych ludzi dla Chrystusa. Jej wpływ rozszerzył się na cały świat. Jest też wiele innych organizacji, jak Stowarzyszenie Uniwersyteckie (InterVarsity Fellowship w USA; w Wielkiej Brytanii - Chrześcijańskie Stowarzyszenie Uniwersytetów i Koledżów [Universities’ and Colleges’ Christian Fellowship]; w Polsce – Chrześcijańskie Stowarzyszenie Akademickie); Nawigatorzy (the Navigators), Unia Krucjaty Dziewcząt (Girl Crusader Union), Gedeonici (the Gideons; działają w Polsce), Społeczność Ewangelizacji Dzieci (Child Evangelism Fellowship – działa w Polsce), Campus Crusade (w Polsce – Ruch Nowego Życia), Słowo Życia (Word of Life, założone przez Jack’a Wyrtzen’a, wielkiego ewangelistę w swoim rodzaju; działa w Polsce) oraz Operacja Mobilizacja (Operation Mobilization, założona przez George’a Verwer’a). Każda z nich miała duży wpływ, pobudzając (głównie młodych ludzi) do podejmowania ewangelizacyjnych przedsięwzięć. Rozczarowuje fakt, iż każda organizacja, a także denominacja ma swój wewnętrzny krąg mówców, nie dopuszczając dobrych mówców z innych grup. Świadczy to o braku zaufania i prawdopodobnie o braku miłości.

Misje ratownicze, jak również misje wielkomiejskie i miejskie wykonały wielką pracę w zaniesieniu ewangelii do miast i centrów miast. Pan posłużył się nimi, by dotrzeć do „pokruszonych naczyń garncarskich” i pomóc tym ludziom nie tylko w przejawianiu wiary, lecz i wierności w swym życiu. Misje te w imponujący sposób połączyły zaangażowanie społeczne z pracą ewangelizacyjną.

Dzięki radiu pokonano polityczne bariery i głoszono ewangelię dosłownie milionom ludzi. Nie będzie banałem stwierdzenie, że dopiero wieczność pokaże ile osób nawróciło się i uzyskało pomoc duchową dzięki misjom radiowym. Obecnie Wielka Brytania jest jedynym państwem demokratycznym na świecie, w którym z mocy prawa chrześcijanom nie wolno wykupić czasu w telewizji lub w radio. W tych krajach, gdzie jest chrześcijańskie radio, możliwość ciągłego słuchania biblijnego nauczania jest nieocenionym błogosławieństwem. Charles Fuller, jeden z pionierów tego rodzaju pracy, powiedział: „Nie interesują mnie liczby. Interesują mnie dusze. Niektórzy ludzie mówią, że docieram do dwudziestu milionów ludzi. Nie wiem, czy tak jest. Wiem tylko, że głoszę najwspanialsze poselstwo na świecie. Mogą być wspanialsi mówcy, lecz nikt nie może głosić wspanialszego poselstwa, ponieważ głoszę na podstawie najwspanialszej  Księgi na świecie… To ta stara ewangelia, prosta ewangelia przyciąga ludzi.”

Są również twórcy chrześcijańskich filmów, którzy dostarczają wartościowych narzędzi ewangelizacyjnych, pomocnych w docieraniu do wielkich liczb ludzi. W krajach słabiej rozwiniętych projekcja na dużym ekranie filmu lub filmu video nadal przyciąga duże tłumy ludzi.

„Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary” (Hebr. 12:1, 2).

Oby naszym udziałem była wizja, którą opisuje w swym hymnie, „Podejmując niedokończone zadanie”, Frank Houghton:

„Niesiemy pochodnię, która płonąc
Wypadła z rąk tych,
Którzy poświęcili swe życie głoszeniu,
Że Jezus umarł i zmartwychwstał.

My mamy to samo zlecenie,
To samo radosne poselstwo jest nasze,
Rozpaleni tą samą ambicją,
Tobie oddajemy nasze siły.”


Fragment książki Rogera Carswella „Ewangeliści, a rozwój Kościoła",
wydanej przez Fundację Ewangeliczną.
Wykorzystano za zgoda wydawcy.

Powyższy tekst został wzięty ze strony www.ewangelizacyjne.pl


Powrót do Traktatów




Copyright KECH Świnoujście :: Design by Klocek :: Powered by LekkiCMS